Dzisiejsze spotkanie z Tottenhamem było kolejną okazją dla Franka Lamparda do tego, aby ponownie pokonać Jose Mourinho – tym razem jednak to The Special One był górą.
W pierwszej połowie dominacja The Blues była bezsprzeczna, brakowało jednak konkretów ze strony gości. Chelsea trzymała piłkę i próbowała tworzyć kolejne ataki, jednak na próbach się skończyło – jedyny groźny strzał oddał Timo Werner, co zaowocowało golem.
W drugiej połowie spotkanie się wyrównało i do głosu zaczął dochodzić Tottenham, trudno jednak było oglądać to spotkanie nawet wtedy, gdy obie ekipy starały się tworzyć sytuacje. Chelsea mogła podwyższyć wynik spotkania, jednak dwie świetne kontry zmarnowali kolejno Mason Mount i Callum Hudson-Odoi.
Gdy wydawało się że Chelsea doprowadzi to spotkanie do końca mając korzystny wynik, bramkę dla gospodarzy zdobył Lamela.
Spotkanie rozstrzygnęły rzuty karne, a tutaj niemal wszyscy bezbłędnie wykonywali swoje jedenastki. Pechowcem okazał się Mason Mount, który jako piąty uderzał z jedenastu metrów, niestety nie trafił choćby w bramkę.
Jose Mourinho wygrywa pierwszy mecz z Frankiem Lampardem, potrzebował do tego aż czterech podejść. The Blues na pewno nie będą rozpaczać z powodu odpadnięcia z Carabao Cup, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że był to puchar w zasięgu drużyny ze Stamford Bridge, a Lampard nadal czeka na swoje pierwsze trofeum w klubie.
Przed Chelsea jeszcze jedno spotkanie ligowe, a potem piłkarze rozjadą się na zgrupowania reprezentacji. Będzie to czas dla kontuzjowanych graczy, aby mogli dojść do siebie, a Frank Lampard będzie mógł przeanalizować problemy drużyny.