Dzisiejsze spotkanie było niezwykle ważne dla Franka Lamparda i jego podopiecznych. The Blues potrzebowali dziś zwycięstwa, aby zatrzymać nieco krytykę ze strony fanów i dziennikarzy.
Crystal Palace nigdy nie było dla The Blues łatwym rywalem, jednak spotkanie było rozgrywane na Stamford Bridge i inny wynik niż pewne zwycięstwo Chelsea nie było brane pod uwagę.
Po pierwszych 45 minutach spotkania mogliśmy jednak być zaniepokojeni przebiegiem spotkania, ponieważ The Blues co prawda dominowali w posiadaniu piłki, jednak nie przynosiło to nic poza samym procentem posiadania.
Brakowało celnych strzałów, brakowało akcji, brakowało szybkości. Crystal Palace komfortowo czuli się w tym spotkaniu, ponieważ Guaita nie miał nawet okazji, aby się wykazać, wszelkie akcje gospodarzy kończyły się jeszcze przed oddaniem strzału.
Druga połowa była już całkowicie innym widowiskiem – The Blues grali szybciej, byli bardziej zdeterminowani, jednak to zawodnik Crystal Palace był głównym bohaterem – Sakho zawinił bowiem chyba przy wszystkich bramkach dla gospodarzy.
Pierwsze trafienie to dośrodkowanie Hudsona-Odoi, wybicie piłki przez Sakho i potężny strzał Chilwella. Druga bramka to z kolei dośrodkowanie Anglika i główka Zoumy, który pozostał w polu karnym po rzucie rożnym.
Dwa kolejne gole to już rzuty karne – najpierw faulowany był Tammy Abraham, a potem Kai Havertz. W obu przypadkach to Jorginho wykonywał rzuty karne, jednak przy drugim z nich byliśmy świadkami przepychanek ze strony graczy The Blues – Tammy Abraham był wyraźnie niezadowolony z tego, że Jorginho nie dał mu wykonać jedenastki. W całą sytuację był zamieszany Azpilicueta i to on rozstrzygnął kto będzie strzelał.
The Blues wygrywają ten mecz aż czterema bramkami, jednak pierwsza połowa całkowicie nie zapowiadała aż takiego pogromu. W drugiej odsłonie Chelsea jednak dała z siebie wszystko, a Sakho upewnił się, że Crystal Palace nie wywiezie choćby punktu.