Wydawać się mogło, że dzisiejsze spotkanie będzie dla podopiecznych Thomasa Tuchela wręcz spacerkiem – The Blues mieli bowiem odprawić rywala, którym już wcześniej zaaplikowali sześć bramek.
Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna – gospodarze dzisiejszego spotkania byli zdeterminowani, aby pokazać się z lepszej strony niż na początku sezonu, a piłkarze The Blues mieli ogromne problemy zarówno z piłkarzami Barnsley, jak i z murawą, która w dzisiejszym spotkaniu była fatalna.
Od pierwszych minut widać było, jak bardzo piłka odskakuje na boisku, co było ogromną przeszkodą w konstruowaniu akcji, jednakże nie może być wymówką dla wyżej notowanych zawodników The Blues. Chelsea grała zbyt wolno, zbyt przewidywalnie i zwyczajnie słabo.
Do końca pierwszej połowy utrzymywał się więc wynik remisowy, a lepsze sytuacje mieli gospodarze.
Od początku drugiej odsłony, Tuchel zdecydował się na zmianę formacji – wprowadził Rudigera i Jamesa, co zaowocowało grą systemem 4-2-3-1. Widać było poprawę w grze The Blues i wreszcie zobaczyliśmy pierwsze sytuacje ze strony gości. Jedna z nich przyniosła bramkę – Gilmour do Jamesa, ten dośrodkowuje do Abrahama, a napastnikowi pozostało umieścić piłkę w pustej bramce. Przez moment wydawało się, że był spalony, jednakże James i Abraham doskonale ustawili się w tej sytuacji.
Na dziesięć minut przed końcem spotkania, Barnsley mogło wyrównać, jednakże Tammy Abraham wybił piłkę z linii bramkowej.
Do końca spotkania nie wydarzyło się już nic godnego uwagi – Chelsea awansuje do kolejnej rundy, jednak z pewnością nie będą oni wspominać tego spotkania z uśmiechem na ustach. Mówi się, że są takie mecze, które trzeba rozegrać, wygrać i zapomnieć. Tak właśnie było dzisiaj – Chelsea może skupić się na najbliższym ligowym meczu, a w ćwierćfinale czeka już na nich Sheffield.