Didier Drogba nigdy nie ukrywał tego, że ma ogromną słabość do Romelu Lukaku, dlatego i tym razem postanowił stanąć w jego obronie.
Iworyjczyk uważa, że wczorajsza bramka Lukaku może być dla niego momentem przełomowym w karierze na Stamford Bridge. Przypomnijmy, że to właśnie Belg otworzył wynik meczu, wykorzystując znakomite podanie Hudsona-Odoi, zdobywając gola po strzale głową.
– To była piękna bramka, uwielbiam ją! Romelu dał nam prowadzenie, ta bramka dała Chelsea ogromną pewność siebie. Palmeiras to mocna drużyna.
– Ten gol cieszy mnie podwójnie, ponieważ to były dla niego trudne tygodnie, on jednak odpowiedział bardzo dobrze. Najlepszą drogą na odpowiedź są bramki i zdobywanie trofeów, a on to właśnie zrobił.
– Jego statystyki strzeleckie są niesamowite. Czy powinien bardziej wierzyć w siebie? Oczywiście! Myślę jednak, że gole mu w tym pomogą. Czy to może być dla niego moment zwrotny? Tak, taką mam nadzieję. Wszyscy mamy, ponieważ to bardzo ważne dla całego klubu.
– Myślę, że to jest napastnik, którego potrzebowaliśmy. Uzupełniają się z Timo Wernerem, który lubi szukać sobie przestrzeni, a teraz mają Romelu, który jest znakomitym targem manem. Tego potrzebuje drużyna, która chce atakować. Menedżer ściągnął Lukaku, ponieważ ma pewien pomysł na grę.
– Czasami rozmawiamy z Romelu, oczywiście nie telefonujemy do siebie codziennie, jednak on doskonale wie, co musi robić. Zadecydował o powrocie do Chelsea, aby nałożyć na siebie dodatkową presję, jednak uważam, że da radę.
– Nie muszę mówić mu jak poradzić sobie z ostatnimi problemami (Drogba przeżywał podobne problemy na początku swojej kariery w Chelsea), ponieważ on sam to widzi. Trzeba być cierpliwym i jako piłkarz z topu musisz akceptować krytykę. Po powrocie do domu musisz pomyśleć o tym, co warto poprawić w swojej grze i co jeszcze możesz wnieść do drużyny. Romelu to właśnie robi, to właśnie ja robiłem, kiedy grałem w piłkę. Nie zamierzam porównywać nas do siebie, ponieważ to wspaniały piłkarz i robi wszystko, aby wygrywać mecze, tak jak zrobił to dzisiaj.
Źródło: The Athletic